Można by pomyśleć, że gdy się już ma pięćdziesiątkę na karku, to pewnych rzeczy nie wypada. Nie tylko na karku. Ma się ją przecież na nogach, rękach, brzuchu, twarzy – w ogóle na całym ciele. Tak naprawdę nie ma się jej wybiórczo, choć wszyscy chcielibyśmy trzymać się tej wersji. „Mam pięćdziesiątkę na dłoniach, bo zniszczone, ale nigdzie indziej!”. Nie tak to działa. Chyba że stosuje się drogie kremy, albo pozwala jeździć po skórze skalpelem, ze wszystkimi konsekwencjami tych działań. W tym z bólem i gojeniem szwów. Nic przyjemnego.
Czasami pięćdziesiątkę ma się też w brzuchu, chluśniętą z kieliszka do gardła, dla dodania animuszu, ale o tym to już przy innej okazji. Póki co Alina, bo to o niej mowa, miała pięćdziesiątkę na całym ciele, bo właśnie w tym wieku była i jakoś niespecjalnie jej to nawet doskwierało. Swoje przeszła, sporo już widziała, ale wiedziała także, że drugie tyle jeszcze przed nią. Miała już nawet wnuki, o co przecież nie trudno, więc skupiać się na tym nie będziemy. Po prostu była już babcią. Zresztą nie ona jedna młodo urodziła, a potem to jakoś tak stało się małą rodziną tradycją.
Cały ambaras o tę różę nieszczęsną. A może właśnie szczęsną, tylko inaczej spojrzeć należy? Córka cała w pretensjach zwróciła jej uwagę (głos niewdzięcznie podnosząc, choć tak to na pewno wychowywana nie była!), że Alina znów kupiła jakąś ozdobę, mimo że dom już zagracony i przystrojony w każdym kącie, nie wiadomo dla kogo! Dla Aliny właśnie! „Dla mnie, kurwa!” – wybuchła siarczyście, choć ją matka też inaczej wychowywała, wiadomo! A czemuż to miałaby sobie bronić drobnych przyjemności i wybuchu, gdy sytuacja wskazana? To nie wulgarność, to osobowość! Wyrażanie siebie, a nie „wyrażanie się”. Matka rugała: „Nie wyrażaj się!”, to i ona tak powtarzała, choć teraz wie, że lepiej nie tłumić. Bo wiecie, o „Piękną i bestię" chodziło. O tę różę, co tą ją czarownica przyniosła księciu.
Alinie było żal, bo tyle razy to z córką widziała, gdy mała była naprawdę mała, a teraz wstyd było się przyznać, że kupiła, bo jej się kojarzy. A powinna. Stawianie na szczerość to kolejna lekcja do odrobienia w później dorosłości. Córka na pewno by się wzruszyła, a tak tylko się złości…